sobota, 11 stycznia 2014

Od Williama


Od Williama
Wkroczyłem do hali sportowej. Było strasznie hucznie od chlupotania krytego basenu, gdzie wskakiwały psy, od pisków zabawek, od ślizgania ich pazurów po bieżni. Trudno było się skupić w tym harmiderze. Wskoczyłem na kanapę blisko okna patrząc zamyślony na horyzont. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, wszytko toczyło się akcja po akcji. Aż usłyszałem głośny świst koło ucha, potem zielony obiekt z rozpędu trafiający mnie w pysk.
- Przepraszam najmocniej!- usłyszałem przestraszony głos- Czy coś się stało?
Jasnobrązowa suczka usiadła koło mnie.
- Nie, nic- odparłem wysilając się na uśmiech. Pobiegłem po zieloną piłkę podając jej ją.
- Dzięki. Powiedz, jak się nazywasz?
- William
- Ja Estera.
Podaliśmy sobie łapki. Nie wiedziałem, o jakim temacie mam zacząć rozmawiać, więc powiedziałem:
- Jestem tu tylko kilka godzin i... nie bardzo wiem, jak tu jest.
- Chodź, oprowadzę cię, tymczasem ty możesz mi opowiedzieć o tym, kim byłeś.
- Byłem tylko normalnym farmerskim psem służącym swojemu panu jako pies pasterski. Zwykły, wiejski pies bez żadnego talentu... Wystarczyła mi tylko matka i ojciec.
Przeszliśmy już cały hotel, Estera pokazała mi każde miejsce i zakątek. Nagle zapytałem:
- Może przejdziemy się po lesie?
Suczka popatrzyła na mnie promieniście.
- Dobrze.
(Estera? Brak weny)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz